Wszystkie drogi prowadzą do Izraela

"Aliyah" okazuje się filmem zbyt suchym, zachowania bohatera dla widzów, którzy nie czują głębokiej empatii dla fikcyjnych postaci, są nieczytelne.
Izrael. Dla wielu Żydów jest to naprawdę Ziemia Obiecana. Szczególnie dla tych, którzy wybierają aliję, symboliczny powrót do domu przodków. Dla niektórych jednak owa emigracja jest nie tylko powrotem, ale i ucieczką, której prawdziwych powodów zdają się być nieświadomi. Tak jest w przypadku Aleksa, bohatera pełnometrażowego debiutu Eliego Wajemana.

Alex do niedawna wyśmiewał się z tych, którzy – jak jego kuzyn – decydowali się przyjąć izraelskie obywatelstwo i zamieszkać w pierwszym od tysięcy lat państwie żydowskim. Dla niego bycie Żydem nie było faktem, wokół którego kręciło się jego życie. Nawet po hebrajsku potrafił powiedzieć ledwie kilka słów. Jego światem był Paryż, jego lewicowe poglądy stały w sprzeczności z oficjalną polityką Izraela, przynajmniej tej, o której wiedział z telewizji. A jednak zdecydował się na aliję.

Powodów, dla których podjął taką właśnie decyzję, jest wiele. Na przykład jego starszy brat, który ciągle coś od niego chce i nieustannie wpada w kłopoty, z których ten musi go potem ratować. Albo świat narkotyków, który mimo możliwości zarobienia łatwej forsy, przestał już go bawić. W końcu jego wielka miłość, z którą rozstał się, a która teraz wychodzi za mąż. Ale są też rzeczy, które mogłyby go zatrzymać. Jak jego przyjaciel, który jest mu bliższy niż rodzony brat. Czy też samo miasto, w którym czuje się jak ryba w wodzie. Czy nowa dziewczyna, gojka, w której mógłby zakochać się po uszy.

Kiedy zestawi się to wszystko w jedną całość, oczywistym okaże się, że bycie Żydem jest stanem ducha. Ludzie tacy jak Alex mogą nie zdawać sobie sprawy, ale tkwi w nich zakodowana tęsknota za powrotem tam, gdzie wyznaczone zostało im miejsce przez samego Boga. Ta wewnętrzna pustka, nieobecność, popycha do działania, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Wydaje się bezsensowna, kiedy patrzymy, co tracą i kiedy słyszymy, jakie racjonalizacje podają, by usprawiedliwić się przed sobą samymi. I to właśnie o tej pustce opowiada Wajeman w "Aliyah - droga do Ziemi Obiecanej".

I byłby to naprawdę ciekawy film, gdyby reżyser nie wpadł w pułapkę pustki, w jakiej przebywa bohater. "Aliyah" okazuje się filmem zbyt suchym, zachowania bohatera dla widzów, którzy nie czują głębokiej empatii dla fikcyjnych postaci, są nieczytelne. Obraz sprawia wrażenie, jakby między opisywanymi wydarzeniami a widzem była gruba szklana ściana, która przepuszcza obraz i dźwięk, ale blokuje wszystkie emocje. Wajeman nie daje w zamian pożywki intelektualnej. W ten sposób "Aliyah" to obraz straconej szansy, który wymaga dodatkowego komentarza, by mógł zostać uznany za ciekawy portret współczesnego Żyda.
1 10
Moja ocena:
4
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones